niedziela, 29 października 2017

Dwa piórka - czyli Quill Hat w dwóch jesiennych odsłonach

Oczarował mnie prosty wzór na czapkę. Dzięki niemu znalazłam zastosowanie dla dwu samotnych motków. Mimo, że autorka wzoru Andrea Mowry - znana dziewiarkom za sprawą bardzo popularnej (ponad 5 tys. wykonań) chusty Find Your Fade, - projektując tę czapkę Ameryki raczej nie odkryła, to mnie zaczarowała. Tak bardzo, że wydziergałam już trzy i planuję zacząć czwartą...;) Może to już uzależnienie?

Pierwszą czapkę wydzierganą z tego wzoru zrobiłam dla Mamy, z włóczki od We Are Knitters. Włóczka ta jest grubsza niż zalecana we wzorze, zatem, aby osiągnąć pożądany efekt, musiałam dokonać pewnej modyfikacji i użyłam motywu strzałek dwukrotnie, zamiast trzykrotnie. 

Czapka numer dwa powstała dla koleżanki Iwonki, z pięknej niebieskiej włóczki, z której robiłam w zeszłym roku Niebieski Kapturek, a mianowicie Leizu Worsted ze sklepiku Marzeny.
Włóczka niebieska, piękna i królewska wymagała godnego miejsca na zdjęcia - udałam się w tym celu do... Londynu. Zdjęcia powstały w Greenwich, na terenie parku przy Królewskim Obserwatorium Astronomicznym.












Włóczka idealnie nadaje się do tego projektu, jest sprężysta i bardzo ładnie eksponuje wzór. Dzierga się z niej bardzo przyjemnie, dobrze znosi prucie (tutaj, na szczęście, nie było konieczne, ale podczas mozolnego powstawania Niebieskiego Kapturka trochę prucia było). Przymierzam się do wydziergania z niej swetra (włóczka już czeka w wersalce), ale to pewnie będzie już przyszły rok, bowiem zanim pozamykam oczka w rozpoczętych projektach, minie trochę czasu...

A tak wygląda miejsce w pobliżu, którego robiłyśmy zdjęcia. Idealnie widać obie półkule, zachód trochę się kruszy... ;)

Podobno południk zerowy trochę się już przesunął i dokładne miejsce jego "pobytu" nie jest znane, ale podczas naszej wizyty w Greenwich była chwila, gdy poczułyśmy, że to TĘDY przebiega ten południk :)

Ze wzgórza, na którym znajdują się obserwatorium i muzeum, widać piękną panoramę dzielnic Londynu, które leżą po przeciwnej stronie Tamizy.


Na pierwszym planie Narodowe Muzeum Morskie, a dalej jedynie niewielka część tego ogromnego miasta.

Wracając do czapki, tak prezentowała się w Warszawie, po powrocie z wielkiego świata, tuż przed przekazaniem jej nowej właścicielce.

Koleżanka Iwonka jest zadowolona i już pewnie miała okazję czapkę założyć. Zimno się zrobiło, w końcu jesień.

Szczegóły:
wzór:  QUILL
autor: Andrea Mowry

włóczka: Leizu Worsted, w kolorze Royal Blue (90% Merino, 10% jedwab) - zużycie - 0,9 motka
druty: ChiaoGoo w rozmiarze 4,00mm i 5,00mm 


Cudowne zdjęcia wykonała utalentowana Dorota, z którą dane mi było w Londynie się spotkać ;) i mile spędzić kilkanaście godzin.



Czapkę numer trzy zaczęłam dziergać jeszcze w London City, powstawała na lotnisku i w samolocie, a zakończyłam ją już w Warszawie.
Zrobiłam ją z 100% brytyjskiej włóczki, którą kupiłam w londyńskim sklepie znanym wielu dziewiarkom - Loop. Sklep zachwyca różnorodnością towaru, miłą obsługą, pięknym wystrojem i cudowną atmosferą.
Włóczka to Elmet Aran z firmy Triskelion - ręcznie farbowana mieszanka wełny z owiec rasy Bluefaced Leicester (75 %) i Masham (25 %).  Ma piękne kolory, jest miła w dotyku, ale nie jest to merino, zatem wrażliwsze osoby może delikatnie podgryzać. Bardzo mi się podobała i nie mogłam się jej oprzeć - zakupiłam jeden motek, w kolorze innym niż niebieski, bowiem tym razem dostępne odcienie blue mnie, o dziwo, nie zachwyciły. Zaraz po powrocie do hotelu przewinęłam ją w kłębek i zaczęłam robótkę.

  






Szczegóły:

wzór:  QUILL
autor: Andrea Mowry

włóczka: Elmet Aran z firmy Triskelion, w kolorze Modron (75% Bluefaced Leicester / 25% Masham) - zużycie - 0,9 motka
druty: Kinki Amibari w rozmiarze 4,00mm i 5,00mm 

 

Zdjęcia czapki zrobiłam podczas sobotniego spaceru Pasażem Wiecha, sesja była krótka i bez modelki - padało, było zimno i nieprzyjemnie. Na szczęście ten bardzo energetyczny kolor, trochę ożywił ten szary i ponury dzień.

Do napisania :)

10 komentarzy:

  1. Rozszalałaś się czapkowo. I dobrze, bo są świetne. Teraz już wiem po co leciałaś do Londynu. Na sesję czapki! Warto było.
    Z wielka radością zauważam u ciebie delikatne wtrącenia kolorystyczne. Pośród oceanu błękitu pojawiają się niewielkie, ale jakże piękne i wyraziste barwne plamki. Oby tak dalej.
    Pozdrawiam ciepło i słonecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusiu, bardzo lubię szaleństwa czapkowe to dobry sposób na przetestowanie nowej włóczki - tak powstała ta różowa czapka. Teraz będę szukać kolejnego pretekstu, aby "posmakować" innej brytyjskiej nitki;)
      Wyjazd do Londynu był bardzo spontaniczny, już nie mogę się doczekać kolejnej tam wizyty. Oszołomiło i zachwyciło mnie to miasto, mimo że byłam tam tylko przez pełne dwa dni. Londyn wciąga ;)
      Wtrąceń kolorystycznych w moich dzianinach trochę będzie, przecież do granatu pasuje tak wiele kolorów...
      Pozdrawiam serdecznie z wietrznej i deszczowej Polski :)

      Usuń
  2. dzierganie czapek wciąga, nie ma co ukrywać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, dzierganie czapek wciąga, a także jest doskonałym sposobem na dziewiarski impas. Czapki to szybkie i efektowne sukcesy, które dają wiele radości i błyskawiczny efekt. To również doskonałe przerywniki podczas dziergania większej robótki. No i czapek nigdy dość! To także dobry pomysł na prezent. Same plusy ;) Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny :)

      Usuń
  3. Na sesję do Londynu! Czad! :)
    Wzór rzeczywiście wdzięczny, często te proste rzeczy są właśnie najpiękniejsze. Szkoda, że niebieska dla Ciebie, bo co jak co, ten kolor Ci bardzo pasuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko na sesję ;) Przy okazji udało mi się zobaczyć kilka ciekawych i historycznych miejsc, przejechać się piętrowym autobusem, londyńskim metrem oraz kolejką linową. Najbardziej jednak chciałam odwiedzić Greenwich i "zobaczyć" ten południk zero ;) A że przy okazji zabrałam tam tę piękną niebieską czapkę...
      Mam jeszcze jeden motek ! Zatem jest szansa na czapkę także dla mnie, w królewskim kolorze blue :))

      Usuń
  4. Fajnie piórkujesz :) A w tej różowości nonszalancko pozującej na rzeźbie jest zaklęte duuuużo słońca, które może dogrzać nosiciela pięknej wełnianej czapki. Oj, jakie to dobre na obecną pogodę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję ;) Piórkowanie jest bardzo przyjemne, szczególnie, że wszystkie trzy piórka grzeją już swoje właścicielki. Czarną nosi moja Mama, Niebieską - koleżanka Iwonka, a różowa, z cudownej brytyjskiej włóczki, zdobi i grzeje głowę Doroty, której bardzo w niej do twarzy :) Zatem mój własny "pióropusz" jeszcze przede mną. Pozdrawiam dziewiarsko :)

      Usuń
  5. Bardzo piękne czapki. Uwielbiam sezon na nie! Robi się ciekawie i kolorowo mimo tego co na polu. Pozdrawiam druciarsko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Uwielbiam "czapkoterapię" jest dobra na mały impas w dzierganiu i daje błyskawiczny efekt, szczególnie, gdy włóczka jest tak energetyczna :) Ostatnio jednak oczarowały mnie skarpetki, ale to nie oznacza, że nie zrobię jeszcze kilku czapek w tym sezonie ;) Pozdrawiam ciepło z zimnej stolicy :)

      Usuń