czwartek, 24 listopada 2016

Mélanie - włoski romans pierwszej damy

Oto Melanie - moja wersja sweterka Marzeny, który miałam okazję testować.



Wzór Mélanie został już opublikowany, a moja wersja doczekała się zdjęć w pięknej, słonecznej Lanckoronie, gdzie pojechałam na drugą część urlopu.





Cieszę się, że mogłam testować ten śliczny, puchaty sweterek, jest on bardzo przyjemny w robótce, ma prostą konstrukcję i w tej prostocie jest jego cały urok, a sam wzór - bardzo czytelnie i jasno napisany. 
Marzena miała świetny pomysł na minimalistyczne puchate wdzianko, wydziergane z połączenia dwóch nitek, merino stanowiło dobrą bazę, moher zaś dodał mu skrzydeł...

Tak moja Malania prezentuje się w Lanckoronie:




plisa przy dekolcie...


rękawki podwinięte...





rękawki odwinięte...
plisa z tyłu

delikatne kształtowanie podkroju dekoltu

i moja Melania w pakiecie... :)




Szczegóły:
wzór:  Mélanie
autor: Marzena Kołaczek

włóczka: Mirella - Włóczki Warmii (100% merino - 400m w 100g) w kolorze Szare morze - 3 motki, oraz Kid Silk Haze - Rowan (70% mohair, 30% jedwab - 210m w 25g) w kolorze hurricane - 4,5 motka
druty: Kinki Amibari bambusowe w rozmiarze 3,50mm i 4,0mm.


Skąd taki tytuł ?
włoski - ponieważ obie nitki użyte do wydziergania sweterka są włoskiej produkcji, zarówno Rowan (chociaż zawsze kojarzył mi się bardzo angielsko) pochodzi z Włoch, tak jak i baza Włóczek Warmii bajecznie farbowanych przez panią Joasię z Olsztyna.
romans - dzięki pomysłowi Marzeny, w tej robótce połączyłam różnorodne włóczki, które na pierwszy rzut oka mało do siebie pasują, ale ich związek dał naprawdę piękny rezultat...  Dodatkowo efektem tego włoskiego romansu są widoczne na każdym zdjęciu... włoski, którymi cała Melania jest pokryta...;)
pierwsza dama - niedzielnym popołudniem, gdy wypełniałam dla Marzeny ankietę po zakończonym teście, przeczytałam w sieci krótką informację dotyczącą żony przyszłego prezydenta USA, która ma na imię... Melanie.
Marzena, cóż za idealne wyczucie chwili ;) czyżbyś już dawno wiedziała, kto wygra wybory za wielką wodą..., nie wierzę, że to był przypadek, a Twój projekt nabiera zupełnie innego znaczenia... ;) Pullower dla First Lady !

To był naprawdę bardzo fajny i przyjemny test, lubię takie proste fasony.
Moją następną Melanie, bo o tym, że będzie kolejna wiedziałam już w połowie tej pierwszej, także wydziergam z Włóczek Warmii (zarchiwizowanych w wersalce), na drugą nitkę muszę jeszcze zaczekać, do kolejnej dostawy. W Kalwarii Zebrzydowskiej, która sąsiaduje z Lanckoroną, udało mi się znaleźć mohair idealny dla drugiej Melanie. Odwiedziłam  tam prawdziwy raj dla dziewiarek - sklep Biferno, gdzie z zachwytem oglądałam i dotykałam wspaniałe kolorowe motki. Jest to miejsce, które będzie mi się kojarzyć z miłą atmosferą i długą rozmową o włóczkach i robótkach. Najfajniejsze w dziewiarskich spotkaniach jest to, że była to moja pierwsza wizyta w tym miejscu, a już po paru minutach rozmawiałyśmy jak dobre znajome. Czegóż chcieć więcej... :)
Do napisania!

wtorek, 15 listopada 2016

Daybreak in Ustka z gęsiną w tle

W tym roku, na weekend listopadowy, połączony z początkiem mojego długo wyczekiwanego urlopu, udałam się do klimatycznej Ustki, aby odpocząć oraz posmakować prawdziwej gęsiny. Jak co roku, już po raz dziewiąty, w Swołowie, na terenie Muzeum Kultury Ludowej Pomorza organizowana jest impreza związana z tradycją jedzenia gęsiny, bowiem to właśnie w okolicy dnia św. Marcina (11 listopada) dawniej biło się i spożywało gęsi na Pomorzu.

zdjęcie ze strony http://pomorskie.eu/-/gesina-kroluje-w-swolowie
Swołowo odwiedziłam po raz pierwszy  podczas takiej uroczystości i muszę przyznać, że nadal jestem lekko oszołomiona. Pojawiłam się tam już pierwszego dnia i przeraziła mnie ogromna ilość osób, która tam przybyła, podobno w tym roku został pobity rekord odwiedzających - już pierwszego dnia sprzedano około 4 tys. biletów! Trudno było znaleźć miejsce do zaparkowania samochodu, a już po bilety uprawniające do wejścia na teren Muzeum trzeba było ustawić się w kolejce. W ogromnym namiocie ustawionym w ogrodzie jednej z zagród, odbywał się jarmark produktów regionalnych. To właśnie tam można było spróbować lub kupić na wynos gęsie smakołyki na jednym spośród wielu stoisk z potrawami przygotowanymi przez restauratorów, koła gospodyń wiejskich i agroturystyczne gospodarstwa. Odwiedzających tego dnia było bardzo, bardzo dużo, aby coś zjeść trzeba było odstać swoje w długiej kolejce, przez co najmniej pół godziny, ale było warto - pierogi z gęsiną okazały się przepyszne :) 
Mimo ogromnej liczby gości w namiocie spotkałam się na moment z Danusią - dziewiarką z Ustki, umówiłyśmy się na niedzielne dzierganie i rozmowy przy motku włóczki w karczmie Pod Strzechą.
W tym samym czasie w zagrodach na terenie Muzeum odbywał się kiermasz rękodzieła pomorskiego, a także pokazy „darcia pierza”, pokaz przędzenia nici wełnianych i lnianych, pokazy pracy kowali w muzealnej kuźni, pokazy gotowania na kuchni kaflowej oraz pieczenia pierników w domu chlebowym.
Pogoda na szczęście dopisała, mimo, że poranny wyjazd z Warszawy nie wróżył niczego dobrego, było zimno i nawet trochę śniegu spadło, ale im dalej na północ tym było więcej słońca, a już na miejscu, w Swołowie, było bardzo słonecznie i ciepło. Taka aura utrzymała się przez cały weekend.
Powtórka z gęsiny nastąpiła w niedzielę, podczas trzeciego dnia imprezy, było mniej odwiedzających, a dzięki temu więcej możliwości, aby porozmawiać z wystawcami o gęsich smakołykach, a także spróbować pieczonej gęsiej piersi czy też wędzonego na zimno półgęska (pycha!). Oczywiście odwiedziłam także kiermasz rękodzieła, gdzie nabyłam pięknie pachnące woreczki z lawendą - prosto z Francji.

Oczywiście nie zabrakło drutów i robótki. Do samochodu wzięłam do ukończenia Melanie test dla Marzeny, ale trochę obawiałam się dziergania moich 'ukochanych' rękawów podczas jazdy ;) dlatego też nabrałam oczka na szybki projekt - mitenki, które zrobiłam w kolorze głębokiego granatu, czyli Paris Night z Rios Malabrigo - jednej z moich ulubionych włóczek. Z tego koloru wydziergałam moją kolejową czapkę i pewnie powstanie jeszcze sweterek... Wzór na mitenki znalazłam na ravelry, szukałam czegoś mało skomplikowanego, ale z delikatnym kobiecym akcentem i taki właśnie jest Daybreak. Projekt oryginalny także powstał z Riosa  - to ułatwiło mi wybór, bo potrzebowałam ciepłych mitenek.
Powstały one bardzo szybko, pierwsza podczas podróży do Ustki, druga skończona została w niedzielę.

a tak się prezentują z morzem w tle...


A tutaj pierwsza, jeszcze samotna... ;)


Szczegóły:
wzór:  Daybreak
autor: Tierce Knits
włóczka: Rios Malabrigo (100% merino;) w kolorze Paris Night -
do nabycia np. w sklepiku u Małgosi w www.inspiracjems.pl - zużyłam resztki po wydzierganych czapkach, ale spokojnie  1 motek 100g wystarczy
druty: Kinki Amibari bambusowe w rozmiarze 3,50mm i Zing-KnitPro w rozmiarze 4,0mm.

Wzór jest dobrze rozpisany, są schematy, które ułatwiają dzierganie, odrębny dla prawej i lewej ręki. Mitenki są w jednym rozmiarze, na średniej wielkości dłoń. Na mniejsze łapki polecam Arroyo, myślę, że doskonale się sprawdzi.


Tradycyjnie podczas mojej wizyty w Ustce odwiedziłam "stałe punkty programu":
1. Pomnik syrenki

2. Ławeczkę przy Promenadzie, na której odpoczywa pani Irena Kwiatkowska

3. Piękną ustecką plażę

4. Karczmę Pod Strzechą, gdzie można zjeść przepyszną rybę - tym razem mój wybór padł na halibuta... mniam! :)


Weekend minął, pozostały już tylko wspomnienia po pomorskiej gęsinie w Swołowie, a także wędzony półgęsek, który przyjechał ze mną do stolicy...

W drodze powrotnej dziergałam z zapałem Melanie - koniec testu bliski...
Do napisania!