poniedziałek, 18 lipca 2016

112 pikotek - czyli mój pierwszy.... KAL

"Mój pierwszy KAL..."

Moja wersja chusty Metropolitan powstała jako mix dwóch motków wspaniałej włóczki Millis od Chmurki w kolorze Poivre. 


Kiedy Paula zaprosiła mnie do wzięcia udziału w KAL swojej autorskiej chusty Metropolitan, nie wahałam się ani minuty. Miałam przed oczami test wykonany przez Monikę, który mnie oczarował i zaczarował.....

Oto piękna wersja Moniki N.   /dziękuję za mozliwość udostępnienia zdjęcia :)/

Taka też miała być moja wersja tego wzoru... w planach miałam "odwrócenie" kolorów i wykonanie koronki z ciemniejszej włóczki, którą miałam w zapasach upchniętych w wersalce.

Termin zakończenia KALu zbliżał się nieubłaganie, a Opery u Chmurki dla mnie zabrakło... (cóż się dziwić to jeden z piękniejszych kolorów :))
Postanowiłam zaryzykować i chustę dwukolorową eksperymentalnie wydziergać z koloru jednego ! 

Oto efekt :)


Wzór jest jasno i czytelnie opisany, dostępny także po polsku :), nie miałam żadnego problemu z wykonaniem. Każda sekcja zgadzała się co do jednego oczka. 
Najfajniejsze w dzierganiu było to, że bordiurę wykonuje się równolegle z częścią centralną chusty, to pozwala od razu podziwiać tę piękną koronkę i dzięki temu chustę dzierga się dużo szybciej. Te malutkie "owijki", wyglądają jak drobniutkie, jeszcze nierozwinięte pąki kwiatów... wzór jest bardzo poetycki...


Efekt końcowy mnie naprawdę zachwycił, chętnie wydziergam ją raz jeszcze. Zważywszy, że udało mi się, po kilkunastu (!) próbach, znaleźć sposób na pikotki.


Gdy skończyłam, w zeszły weekend ostatni rządek, pomyślałam, że jeszcze "tylko pikotki" i chusta gotowa. W jakim byłam błędzie....
Robiłam je przez prawie cały roboczy tydzień (na szczęście KAL skończyłam w terminie, czyli 15 lipca). Robiłam i prułam, bo efektu oczekiwanego nie widziałam. Nie chciałam, aby skończyło się jak z tym sweterkiem, zatem poprawiałam do upadłego... a czas uciekał.....

Zaskakujące było to, że koleżanka Ula zapytana, jak się je dzierga, odpowiedziała mi, że przecież to ja Ją uczyłam... (!?) o dziewiarska sklerozo, która nie boli....!
Obejrzałam kilka filmów, ale do mnie nie przemówiły. Opisów słownych za bardzo nie lubię. Wiedziałam wówczas co czuł lis - bohater bajki Mickiewicza, gdy "Już był w ogródku, już witał się z gąską" - on wpadł w beczkę, ja "wpadłam" w niekończące się pikotki :)

Często noc bywa wybawieniem i w piątek wreszcie (!) wyśniłam TEN sposób, bo zależało mi  aby, było je widać, a z drugiej strony, by ładnie współgrały z pikotkami, które tworzyłam razem z koronką.
Rozwiązanie okazało się proste tzn. jedno oczko więcej, zamiast 2 nabrałam 3 i SĄ! - wszystkie śliczne, wszystkie 112 - bo tyle ich naliczyłam.

I mam piękną chustę jak z piosenki, bo to przecież to był.....

 Mój pierwszy KAL,
te PIKOTKI leciutkie jak świerszcze,
pierwszy KAL,
CUDNA WŁÓCZKA SPLECIONA , na szczęście.
Pierwszy KAL (....)

/taka wersja dla dziewiarek/

Do napisania :)


PS: Zapomniałam o metce ;)

Szczegóły:
wzór: Metropolitan  
autor: Paula Wiśniewska
włóczka : Milis (100% wełna merino superwash) - zużycie 1,4 motka
druty: 4mm

17 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję, w dużej mierze to zasługa cudownej włóczki od Marzeny, i wzór po prostu sam się robi.... :) polecam.

      Usuń
  2. Śliczna! Pięknie prezentuje się jako jednokolorowa, taka elegancka. Ale jedno mnie zastanowiło, ten kolor to jest jakiś nowy odcień niebieskiego? Bardzo ładny odcień, zresztą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Danusiu :) Nie przepadam za paskami, wolę jednolite dzianiny, ewentualnie delikatne przejścia kolorystyczne, bez wyraźnych kontrastów. Dlatego tak bardzo spodobała mi się wersja Moniki. Od jakiegoś czasu dwa samotne merynosy w kolorze Poivre prosiły o wypuszczenie na wolność i wreszcie pojawił się piękny wzór, który pozwolił spełnić ich życzenie.
      A kolor..... ;) rzeczywiście, nie jest to nowy odcień niebieskiego, nawet nie wpada w niebieski.... ;)
      Powoli dochodzę do wniosku, że w moim niebieskim stadzie zaczyna wiać nudą, jest zbyt niebiańsko i niebiesko, stąd czasami będą pojawiać się takie perełki.
      Bo czyż ten kolor nie jest cudowny...?! to coś między gorzką czekoladą, a oberżyną z szarym fioletowym brązem. I już wiadomo że to Poivre ;)

      Usuń
  3. Mam Cię :) Piękna chusta!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekałam na ten moment.... :))
      Ślicznie dziękuję za dobre słowo o chuście, bo czytać je od mojej Mistrzyni to dla mnie zaszczyt.

      Usuń
  4. Pięknie się prezentuje w wersji jednolitej, kolor cudny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie :) mnie też ten kolor zachwycił i mimo, że nie jest niebieski, nie mogłam mu się oprzeć.... A teraz mam chustę, która z wieloma kolorami, w tym z błękitnym, całkiem fajnie wygląda....

      Usuń
  5. Ja zrobiłam z tej włóczki w tym samym kolorze Poivre sweterek, ale mój Poivre to całkiem inny kolor ;) taki zimny jasny brąz. Jak patrzę na Twoje zdjęcia i opis koloru to jestem mocno zadziwiona. Ale z drugiej strony to bardzo jest fajne w ręcznie farbowanych włóczkach, że nie wiadomo czego się można spodziewać :))) Chusta piękna. No i oczywiście cudna piosenka "mój pierwszy KAL". Ale się uśmiałam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to tylko efekt balansu kolorów :) Bo Poivre zawsze brązowy, prawda Monia? :)

      Usuń
    2. Tak Poivre jest zawsze brązowy, a nawet pieprzowy... :)
      Marzenka dobrze opisałaś kolor jako zimny brąz, to taki bardzo chłodny brąz. Śliczny i wielowymiarowy, bo daje różne efekty i w zależności od tła czasami jest bardziej brązowoszary a czasami bardziej szarobrązowy... ;)

      Usuń
    3. Poivre wydaje się należeć do kolorów, które różnie na zdjęciach wychodzą, nie jest łatwy w fotografowaniu i to mi się w nim podoba - brak jednoznaczności...
      Zdjęcia robiłam wieczorem około 19, być może zachodzące słońce i mało kontrastowe tło pokazały inny odcień...
      Dorota, dziękuję za miłe słowa o chuście, a piosenka...:) lubię bardzo takie literackie nawiązania i pewnie jeszcze nie raz się tu pojawią...

      Usuń
    4. Poivre bardzo mi się podoba, uwielbiam niejednoznaczne kolorki : )

      Usuń
  6. Chusta piękna, klasyczna i elegancka. Też bym zrobiła bez pasków! Może coś w żółtym... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, jak wzór świetny to i wykonanie dość minimalistyczne robi wrażenie. Moim zamiarem było to, aby projekt trochę "ugrzecznić" i uspokoić - w efekcie czego pomieszałam... takie same motki :))
      Marzenka starałam się bardzo, aby z tych dwóch cudnych motków coś fajnego wyczarować... i jestem zadowolona z efektu. Lubię czasami eksperymentować... :)
      Żółta wersja, może być naprawdę ciekawa, taki dywan z kaczeńców...

      Usuń