W sobotę 27 maja postanowiłam wybrać się do Polskiej Stolicy Lnu, czyli Żyrardowa. Ostatnio u mnie gości pisarska niemoc twórcza oraz dziewiarska niemoc odtwórcza - przyszedł zatem czas na inspirację... :)
ŚWIĘTO LNU |
Pogoda była wprost idealna na zwiedzanie, zatem wiedziona impulsem, udałam się na dworzec Warszawa Zachodnia, skąd popłynęłam pięknym Implusem w kierunku Żyrardowa.
IMPULS |
Podróż trwała niespełna godzinę, zdążyłam przerobić tylko kilka rządków mojego testowego sweterka, i wylądowałam na miejscu.
ŚWIĘTO LNU |
Wraz z koleżanką Kasią, która od kliku lat jest mieszkanką Żyrardowa, dołączyłyśmy do grupy osób, które w tym dniu zwiedzały miasto. Miejsce spotkania było przed dworcem kolejowym. Budynek ten zbudowany został w 1922 roku według projektu architekta Romualda Millera, nawiązuje do stylu dworkowego, popularnego w architekturze okresu dwudziestolecia międzywojennego.
DWORZEC KOLEJOWY |
Spacer trwał niespełna dwie godziny. Odwiedziliśmy dawną fabryczną osadę i wysłuchaliśmy opowieści o historii fabryki i miasta.
Żyrardów powstał w pierwszej połowie XIX wieku, gdy do wsi Ruda Guzowska przeniesiono fabryki lniane z podwarszawskiego Marymontu (obecnie część Warszawy). W 1830 roku powstała spółka, która miała zająć się rozwojem mechanicznego przędzenia lnu. Fabryki potrzebowały ludzi, zatem w akcie założycielskim spółki postanowiono, aby w ciągu dwóch lat, zbudować poza budynkami fabrycznymi także budynki mieszkalne dla robotników i tkaczy. Osada ta nosiła nazwę Żyrardów - od nazwiska Filipa de Girard francuskiego wynalazcy, który na zlecenie rządu Królestwa Polskiego zorganizował tam mechaniczną przędzalnię lnu. Niestety, pomimo że tkaniny bardzo dobrze się sprzedawały, fabryka zbankrutowała i została przejęta przez Bank Polski.
Na początku drugiej połowy XIX wieku zakłady zostały zakupione przez nowych właścicieli - Karola Hiellego i Karola Dittricha, którzy zmodernizowali i znacznie zwiększyli ich moce przerobowe, a także przyczynili się do rozbudowy zaplecza socjalnego dla robotników, zgodnie z bardzo popularną w tamtych czasach koncepcją miasta idealnego. Nastąpiła rozbudowa osady fabrycznej, pobudowane zostały nowe osiedla robotnicze, a także pralnia, szpital, łaźnia, szkoły, ochronki, resursa i kościoły katolickie. W drugiej połowie XIX wieku żyrardowskie zakłady lnu uchodziły za szczyt rozwoju technologicznego przemysłu włókienniczego i miały ugruntowaną i mocną pozycję na europejskim rynku włókienniczym.
Jak podaje Wikipedia: W przeddzień wybuchu I wojny światowej Żyrardów był ciągle rozwijającym się ośrodkiem przemysłowym, a zakłady żyrardowskie były największą fabryką tej branży w Królestwie Polskim i największą fabryką wyrobów lnianych w Europie.
DAWNE OSIEDLE ROBOTNICZE |
W familijniakach utworzono coś na wzór hotelu robotniczego - była tam długa hala, gdzie znajdowany się łóżka oddzielone kotarami. Jeśli robotnik się sprawdził, po jakimś czasie dostawał przydział na własne mieszkanie w wielorodzinnych domach na osiedlach robotniczych.
WIELORODZINNY DOM I KOMÓRKA NA DAWNYM OSIEDLU ROBOTNICZYM |
Dostawał też kawałek ziemi przed domem, gdzie mógł uprawiać ogródek. Wieczorami na tych podwórkach kwitło życie towarzyskie.
KOMÓRKA |
DOMY NA DAWNYM OSIEDLU ROBOTNICZYM |
SZPITAL ROBOTNICZY |
Przed pięknie odrestaurowanym budynkiem resursy, która w XIX wieku była klubem towarzyskim dla urzędników żyrardowskiej fabryki,
RESURSA |
Poza osiedlem robotniczym, w mieście znajdowała się także rezydencjonalna dzielnica mieszkaniowa wybudowana w latach osiemdziesiątych XIX wieku dla dyrektorów żyrardowskiej fabryki. Każdą z willi otaczał ogród, w którym od czasu do czasu odbywany się eleganckie przyjęcia. Większość tych dwupiętrowych budynków wciąż pełni funkcje mieszkalne, bowiem do dnia dzisiejszego znajdują się w bardzo dobrym stanie.
WILLA DYREKTORSKA |
W parku natomiast stoi piękna willa jednego z właścicieli fabryki Karola Dittricha jr., w której obecnie mieści się Muzeum Mazowsza Zachodniego.
WILLA KAROLA DITTRICHA |
Nieopodal parku znajdują się, zbudowane z czerwonej cegły podobnie jak domy robotników, budynki po dawnej pończoszarni, w której w XX wieku mieściły się Zakłady Przemysłu Pończoszniczego "Stella".
POŃCZOSZARNIA |
Tuż obok pończoszarni, stoi Biały Dom, zwany również przez mieszkańców Pałacykiem Tyrolskim. Karol Dittrich zbudował go dla swojego zięcia, aby jego architektura przypominana mu rodzinne strony. W budynku tym czasami, według miejscowej legendy, nocą pojawia się postać ubranej na biało kobiety, z czerwonym kwiatem we włosach - czyżby żyrardowska Biała Dama...?
PAŁACYK TYROLSKI |
Na terenie Starej Przędzalni, która jest najstarszym budynkiem żyrardowskiej fabryki, wciąż trwają prace rewitalizacyjne. Teren ten jest własnością prywatnego inwestora, który w 2003 r. rozpoczął proces rewitalizacji i adaptacji budynku do nowej funkcji - zespołu mieszkań loftowych. Znajduje się tam pięknie odrestaurowana wieża.
WIEŻA STAREJ PRZĘDZALNI |
Kilka metrów dalej, przed restauracją Szpularnia stoi pomnik Szpularki.
SZPULARKA |
I tutaj nasz spacer zakończył się.
W ramach refleksji po spacerze, znalazłam w sieci adekwatną notkę z 1903 roku, petersburskiego korespondenta czasopisma "Kraj", który o tym mieście pisał tak: "Oto Żyrardów. Wygląda on jak kawałek najporządniejszej prowincji niemieckiej, albo jakiegoś przemysłowego kantonu szwajcarskiego. Ulice prościutkie, szerokie, twarde, trotuary wygodne, ulice od trotuarów oddzielone głębokimi i na kant stawianymi kanalikami. Domy z cegły czerwonej, piętrowe zwykle, solidne i niebrzydkie. Czystość wszędzie raduje oczy. I masa zieleni". (cyt. za: http://poznajpolske.onet.pl/mazowieckie/zyrardow-miasto-ogrod-miasto-idealne/87nkl)
W ramach refleksji po spacerze, znalazłam w sieci adekwatną notkę z 1903 roku, petersburskiego korespondenta czasopisma "Kraj", który o tym mieście pisał tak: "Oto Żyrardów. Wygląda on jak kawałek najporządniejszej prowincji niemieckiej, albo jakiegoś przemysłowego kantonu szwajcarskiego. Ulice prościutkie, szerokie, twarde, trotuary wygodne, ulice od trotuarów oddzielone głębokimi i na kant stawianymi kanalikami. Domy z cegły czerwonej, piętrowe zwykle, solidne i niebrzydkie. Czystość wszędzie raduje oczy. I masa zieleni". (cyt. za: http://poznajpolske.onet.pl/mazowieckie/zyrardow-miasto-ogrod-miasto-idealne/87nkl)
Czegóż chcieć więcej?
W Żyrardowie ciekawe jest to, że dziewiętnastowieczna koncepcja miasta idealnego tutaj się sprawdziła i nadal funkcjonuje. Większość budynków, które w tamtych czasach powstały - zarówno budynki mieszkalne, magistrat, dom kultury, resursa, szpital, ochronka (obecnie przedszkole) - wciąż pełni swoją pierwotną funkcję. I ta zieleń dookoła !
Wciąż głodne wrażeń, idąc po śladach torów kolejowych łączących centralę fabryki, tj. Starą i Nową Przędzalnię, z Bielnikiem dotarłyśmy do najważniejszego miejsca... czyli do muzeum - gdzie, w ramach obchodów Święta Lnu, można było zobaczyć historyczną inscenizację Strajku Szpularek z 1883 roku.
STRAJK SZPULAREK - 2017 |
Muzeum Lniarstwa im. Filipa de Girarda znajduje się na terenie dawnego Bielnika, w jednej z hal fabrycznych stanowiącego część kompleksu produkcyjnego żyrardowskiej fabryki.
MUZEUM LNIARSTWA |
MUZEUM LNIARSTWA |
MUZEUM LNIARSTWA |
MUZEUM LNIARSTWA |
W ramach święta lnu, na terenie muzeum lniarstwa odbywały się liczne imprezy: warsztaty rękodzielnicze m.in. tkanie na krośnie czteronicielnicowym, kiermasz produktów lnianych, zabiegi kosmetyczne z użyciem produktów na bazie lnu. Można było zwiedzać muzeum z przewodnikiem, obejrzeć film o Strajku Szpularek oraz wysłuchać wspomnień pracowników dawnych zakładów.
ŚWIĘTO LNU |
Jak każda szanująca się dziewiarka, na takiej imprezie wypatrywałam oczywiście lnianych motków - dzięki koleżance Kasi, udało się je znaleźć.
MOTKI LINEN MOUSE |
Nie jest to czysty len tylko mieszanka z wiskozą (70% lnu i 30% wiskozy), co wydaje się być dobrym połączeniem, bowiem nitka jest dość miękka. W jednym motku 100g jest 150m. Kolor naturalny, taki mysi. Jak tylko skończę zaległe testy, zabieram się za zrobienie próbki. Jestem bardzo ciekawa tej nitki w robótce.
Po intensywnym zwiedzaniu, lnianych wrażeniach i marzeniach, przyszedł czas, aby udać się na peron kolejowy. W oczekiwaniu na jadący z Łodzi pociąg, o adekwatnej do całodziennych wydarzeń nazwie - Prząśniczka...
TORY W KIERUNKU ŁODZI |
spojrzeć na skąpany w zachodzącym słońcu budynek dworca.
DWORZEC KOLEJOWY |
Do stolicy wróciły ze mną dwa motki mysiego lnu, oraz coś ładnego i niebieskiego, czemu nie mogłam się oprzeć w pewnym magicznym... zaułku. Taka mała zapowiedź...
NIEBIESKI :) |
Do napisania :)
Jaka piękna wycieczka!
OdpowiedzUsuńDziękuję - koniecznie trzeba ją powtórzyć. Następnym razem serdecznie zapraszam :)
UsuńHa, też byłam w sobotę w Żyrardowie i też jechałam Prząśniczką (tyle że rano ze stolicy). Niby niewielkie miasto i trasa podobna, a ścieżki nam się nie przecięły, niestety... I również zastanawiałam się nad wielorybami (przez chwilę serce wyrywało się jeszcze do owiec), ale dżins wygrał :) Ależ nam pogoda dopisała, prawda?
OdpowiedzUsuńJaka szkoda, że nie udało nam się spotkać. Z drugiej strony, to duży plus dla organizatorów za tak wiele atrakcji :) W przyszłym roku też planuję tam pojechać i to nie tylko na spacer :) Owce były urocze, ale te wieloryby skradły moje serce, nie mogłam ich tam zostawić... ;) Niebieski nadal rządzi ;)
UsuńZazdroszczę ci tej pięknej wycieczki! Świetnie mnie poprowadziłaś po mieście, które znam tylko z lekcji geografii.
OdpowiedzUsuńA nie było niebieskiego lnu?
Wycieczka rzeczywiście się udała - piękna pogoda i naturalne włókno dookoła :)
UsuńLnu niebieskiego nie widziałam, ale za to coś innego...;)