Dziergam od najmłodszych lat, podstaw
nauczyła mnie Babcia, która cierpliwie pokazywała mi różnice pomiędzy oczkiem
prawym, a oczkiem lewym. Moja Mama wolała szydełko, ale na drutach także dość
sprawnie robiła i zawsze chętnie pomagała mi szlifować "warsztat".
Dziergałam także w szkole na lekcjach z
przedmiotu, który nazywał się "Praca technika". W latach 80. XX wieku
to była jedna z umiejętności, która była niezbędną do zaliczenia tych zajęć,
poza szyciem ręcznym (uszyłam cały fartuszek kuchenny), podstawami gotowania i
pieczenia, a także wykonaniem m.in: szufelki, czujnika ruchu (!) lub skrobaczki
do ryb czy też sygnalizacji świetlnej (!?) ;)
W tamtych czasach najważniejszym dla mnie
"podręcznikiem" była książka "ABC dziewiarstwa
ręcznego" autorstwa Jadwigi Turskiej. Do dnia dzisiejszego publikacja ta
przetrwała, niestety już trochę uboższa o kilka stron i część kolorowych
wkładek z wzorami. W zeszłym roku, udało mi się w antykwariacie kupić taką samą
- co to była za radość ! I teraz mam dwie, jedną w domu rodzinnym i drugą,
która mieszka ze mną w stolicy.
Pierwsze zrobione przeze mnie ubranka
nosiły lalki i koty ;) Potem zaczęłam robić dla siebie czapki, szaliki i
sweterki - dzięki temu miałam rzeczy oryginalne, których nie można było nigdzie
kupić, bo i w sklepach w tych czasach, niewiele było...
Patrząc teraz na moje ówczesne
"dzieła", bo jeszcze kilka się znalazło u Rodziców na strychu, z
jednej strony odczuwam dumę, bo chciało mi się coś stworzyć - mimo, że czasami
zaskakuje mnie mój dobór kolorów (bardzo kontrastowe zestawienia), lub też
sposób wykonania. Z drugiej strony pamiętam, że rzadko bywałam z siebie
zadowolona... Wówczas dziergało się inaczej, wszystko było w kawałkach i korpus
i rękawy, a konieczność zszywania poszczególnych części wcale nie gwarantowała
ładnego sweterka. Zrobione przeze mnie dzianiny były trochę toporne i
workowate. Pamiętam, że marzyłam wówczas, aby szew nie był aż tak gruby i
"odczuwalny" po lewej stronie. Niestety rzadko przypominały te
"ze sklepu", jednak nie przeszkadzało mi to ich dumnie nosić - dzięki
temu mogłam wyróżnić się wśród koleżanek. Wówczas nie wiedziałam, że za
kilkanaście lat będzie można dziergać bezszwowo i tworzyć własnoręcznie cuda...
O blogowaniu myślałam już od jakiegoś
czasu. Na pewno pomysł ten się pojawił, gdy podczas kolejnych wizyt w moim
ulubionym sklepie z włóczką magicloop,
miałam przyjemność i zaszczyt poznać, poza uroczą właścicielką Agnieszką, także
niektóre warszawskie blogerki, które tam zaopatrywały się w magiczne włóczki.
Wtedy jednak byłam przekonana, że jeszcze umiem zbyt mało, aby zacząć opisywać
moją przygodę z dziewiarstwem i publikować zdjęcia moich prac. Poprzestałam na
publikacjach na ravelry,
gdzie powoli i nieśmiało zaczęły pojawiać się moje kolejne udziergi.
Ten blog, to jedno z moich noworocznych
postanowień - na szczęście bez terminu startu :), trochę czasu zajęło mi
zapoznanie się z zasadami działania blogera (przydatny filmik) i wreszcie
decyzja zapadła....
Show must go on !
Ale się cieszę, że dołączyłaś do nas:))))) Wiesz, jak lubię cię słuchać i czytać. Teraz podzielisz się z innymi. Po tym wpisie dalej potwierdzam, że jesteś moją młodszą siostrą bliźniaczką. Widzę jednak małe różnice. Mnie dziergania uczyła mama i miałam gorszą technikę w szkole. Nie wykonałam szufelki, tym bardziej czujnika ruchu, o sygnalizacji świetlnej nie wspomnę. Za to przy robieniu karmnika dla ptaków mało nie straciłam oka, bo wyciągałam gwóźdź, który bezczelnie wbił się krzywo, walnęłam sobie obcęgami z owym gwoździem w oko. No i niestety nie mam Magicloopa w Ustce, więc kontakt z dziewiarkami mam ograniczony. Chyba, że przyjadą do Ustki i spotkamy się w super barze Pod Strzechą na najlepszej rybie nad morzem. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo gorąco i życzę ci wytrwałości:)
OdpowiedzUsuńDanusiu, dziękuję ślicznie za pierwszy wpis i miłe słowa - to bardzo potrzebne na początku. Będę się starać pisać zajmująco, chociaż w połowie tak jak opowiadam ;) Mam nadzieję, że jeszcze tej wiosny zjemy pysznego dorsza w barze Pod Strzechą w Ustce. Pozdrowienia ze stolicy ;)
Usuńwow,zapowiada się ciekawie :) będę tu na pewno zaglądać:) i wcale niemało tych dzieł na rav.podziwiam i pozdrawiam aga
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, postaram się, aby dalej było równie ciekawie. Trochę pomysłów już mam, a resztę... dopiszę. Pozdrawiam Monika
UsuńDobrze, że się ujawniłaś z blogiem, to trafiłam i będę czytać - jak się zna twórczynię, to lektura ma dodatkowy urok :) Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMarysiu dziękuję za wizytę. Bardzo się nie ukrywam, a treści jeszcze tu niewiele, zatem piszę i czekam na wizyty poszukujących i dociekliwych entuzjastów rękodzieła... ;)
UsuńJak bym o sobie czytała:) Mam podobne doświadczenia z dzierganiem:) Powodzenia w blogowaniu!
OdpowiedzUsuń